Rejs na grecką wyspę Rodos
Jako, że byliśmy w Bodrum postanowiliśmy wykorzystać fakt niedalekiej odległości i popłynęliśmy na grecką wyspę Rodos, a rejs potraktowaliśmy jako dodatkową atrakcję turystyczną. Skontaktowaliśmy się z lokalnym biurem podroży w Bodrum, z którego usług już korzystaliśmy i umówiliśmy się na transfer do portu oraz zakup biletów na katamaran.
Kurs na Rodos!
Rankiem następnego dnia czekaliśmy w wyznaczonym miejscu na busa, który nas zawiózł do portu. Następnie udaliśmy się do kas, gdzie odebraliśmy czekające na nas bilety. Wystarczyło podać nazwę biura, nazwisko i nazwę hotelu. Następnie udaliśmy się do kolejki oczekujących na odprawę graniczną, prawie jak na lotnisku, a potem pozostało tylko zająć miejsce na katamaranie.
Rejs trawa około dwie i pół godziny, na pokładzie można skorzystać ze sklepiku. Jak się ma szczęście to czasem dołączają delfiny i płyną razem ze statkiem, nam niestety ono nie dopisało.
Jeśli ktoś cierpi na chorobę morską to warto zabrać odpowiednie środki farmakologiczne. Po przybyciu do portu docelowego czeka nas kolejna odprawa, która szła równie szybko jak w tureckim porcie. Po chwili udajemy się już na zwiedzanie miasta.
Wyspa Rodos
Rodos to jedna z najchętniej odwiedzanych wysp greckich. Długość wyspy to ok. 80 km a obwód ok 250 km. Wpływając do portu w stolicy wyspy widać ogromne średniowieczne mury obronne, otaczające stare miasto i skrywające historię wraz z zabytkami mi.: Brama Morska, ulica Rycerska, Pałac Wielkich Mistrzów Zakonu Joannitów, akropol, ruiny świątyni Apollina oraz najstarszy port na wyspie – Mandraki z fortem św. Mikołaja i latarnią morską. To tu stał Kolos Rodyjski – olbrzymich rozmiarów posąg Heliosa, greckiego boga słońca. Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO
Zwiedzanie
Miasto Rodos można podzielić na dwie części – stare miasto i część współczesną. Niedaleko wyjścia z portu, gdzie cumowaliśmy w oczy rzucają się banery wypożyczalni samochodów, lokalnych biur podroży oferujących wycieczki po mieście w tym objazdowe. My jednak decydujemy się pozwiedzać miasto na własną rękę na nóżkach. Ma to być wycieczka kompletnie na luzie bez gonitwy i wytyczania co musimy zobaczyć. Interesuje nas odpoczynek, relaks i spacer urokliwymi zakątkami starego miasta.
Jako, że wstaliśmy wcześnie i mieliśmy za sobą rejs i nieco wygłodnieliśmy, podjęliśmy decyzję, że spróbujemy tutejszej kuchni i jej przysmaków, więc zamówiliśmy lokalnego burgera :D. Po posiłku spacerujemy wzdłuż murów dookoła miasta, a gdy już zrobiliśmy rundkę wchodzimy do środka by nieco pomyszkować po uliczkach i zakamarkach Rodos.
Miasteczko kryje w sobie wiele pięknych budowli, urokliwych uliczek ze straganami i sklepami wypełnionych przeróżnymi pamiątkami. Nie brakuje tu również przytulnych knajpek oraz kawiarenek, gdzie możemy spróbować lokalnej kuchni i napić się piwa podanego w zmrożonym szkle.
Chodząc po takich uliczkach natrafiliśmy na knajpkę prowadzoną przez bardzo sympatyczne starsze małżeństwo Greków. Przy stolikach siedziały na żerdkach papugi z gatunku żako oraz ara, które można było wziąć na rękę i pogłaskać – bez dodatkowych opłat. Ceny normalne, miejsce niezatłoczone mimo bliskości głównego traktu, którym podążają turyści. Wiecie co? Właśnie ten moment, gdy siedzieliśmy z żoną i przyjaciółmi w tym lokalu wspominamy z całej wycieczki najczęściej. I życzymy każdemu małżeństwu takiej serdeczności i wytrwałości, jak ta grecka para.
Po krótkiej przerwie i uzupełnieniu płynów wracamy do myszkowania po mieście, gdzie w każdym kierunku, ktoś gdzieś idzie. Na ulicach słychać, wiele różnych języków świata.
Przemierzamy kolejne zakamarki, chodniki, uliczki, podziwiamy zabytki, ale czas niestety szybko leci. My musimy pamiętać, że nasz czas na wyspie jest ograniczony i należy wrócić do portu o określonej godzinie by zdążyć się odprawić i wsiąść na statek w drogę powrotną do Bodrum. Cóż… co dobre szybko się kończy.
Powrót
Po powrocie do portu, idziemy na odprawę paszportową. Tym razem jest zdecydowanie więcej ludzi i w porcie zrobiła się całkiem spora kolejka, jak się okazuje odpływa więcej statków. Zapomnieli mi przybić pieczątki w paszporcie, a przecież pamiątka się przyda trzeba było się upomnieć :D.
Zajmujemy miejsca na statku zmęczeni, ale szczęśliwi. Do portu w Turcji dopływamy już o zmroku i tu jeszcze mała niespodzianka przed nami przepiękna panorama Bodrum migocących świateł widziana z morza. Teraz już tylko do busa i kierunek hotel.